Wszystko pięknie ładnie, dla wielu osób doświadczonych w sporcie i dietach większość rzeczy i zagadnień wydaje się prostych, dla laika jednak są kwestie, które sprawiają problem. Wchodzimy do kuchni z siatą pełną produktów do naszych magicznych pudełeczek, zabieramy się za gotowanie, a poprzednio oczywiście ważenie i.. i właśnie – kiedy ważyć?
Dylematy w tej kwestii są w pewien sposób uzasadnione, bo przecież 100g ryżu przed ugotowaniem, a 100g ryżu po obróbce termicznej w wodzie to całkowicie dwie różne ilości zarówno dla naszych oczu jak i oczywiście poczucia w żołądku. A, że chcemy wszystko mieć pod miareczką lub określone chociażby miarą 'łyżek', 'szczypt' czy 'garści', próbujemy to rozgryźć.
Produkty z których przygotowujemy jedzenie ważmy PRZED obróbką termiczną. Mięso surowe, jeśli wcześniej leżało w zamrażalniku – oczywiście rozmrożone, aby nie dochodziła nam waga zalegającej w bryle wody. Podczas smażenia, pieczenia czy grillowania z mięsa uchodzi waga wody, wytapiany jest także tłuszcz, mięso wysusza się. Idąc tropem ważenia po jego przygotowaniu, przyjmując rozpisaną nam gramaturę zjedlibyśmy go więcej niż jest to zalecane.
W przypadku sypkich produktów, które gotowane są na wodzie np. kaszy, ryżu sytuacja po obróbce termicznej także jest 'zakłamana', lecz ma się w inną stronę – po naciągnięciu wodą i rozszerzeniu struktury pod wpływem ciepła zdecydowanie zwiększają one swoją objętość oraz gramaturę -ważąc je po ugotowaniu porcja rzeczywista wychodziła by nam o wiele mniejsza, a co za tym idzie stosunek między makroskładnikami w posiłku był by zaburzony.
Jeśli chodzi o warzywa do posiłków – nie wszyscy je ważną, lecz sprawa z owocami i warzywami ma się tak,ze warzymy już właściwą masę na surowo, czyli ziemniaki bez skórki, a wszelkie posiadające takie elementy w swojej budowie owoce czy warzywa – bez pestek, ziarenek, skórek itp.
I chodź nie powinniśmy dawać się zwariować przez liczby i gramy, a raczej racjonalnie pilnować swoich posiłków, myślę, że rozwianie tej wątpliwości ma znaczenie;)