Zwiększ kaloryczność diety. Warto skrupulatnie obliczyć kaloryczność diety i zastanowić się, czy nie jest ona zbyt niska, a w razie potrzeby dodać tłuszczu lub... węglowodanów (wbrew pozorom białka w diecie niskowęglowodanowej brakuje bardzo rzadko).
O ile niekiedy złe samopoczucie i nieprzyjemne objawy wynikają jedynie ze zbyt niskiej podaży energii ogółem, o tyle zdarza się tak, że po prostu są one skutkiem nie tyle przesadnie głębokiego deficytu energetycznego, co właśnie – „niedoboru” węglowodanów. Taki stan może wystąpić u osób przyzwyczajonych do wysokiego spożycia produktów węglowodanowych, które bardzo gwałtownie obniżają ich udział w diecie. Nie u wszystkich adaptacja do wykorzystywania kwasów tłuszczowych i ciał ketonowych jest dynamiczna i sprawna, zdarza się, że wymaga dużo czasu, a i nigdy nie da pełnego komfortu, jaki rejestrowany jest przy wyższym spożyciu węglowodanów. Mając te fakty na uwadze warto zastanowić się, czy przypadkiem dobowa podaż nie została obniżona zbyt drastycznie. Zejście np. z 400 - 500g węglowodanów do 50 - 60g z dnia na dzień może być dla organizmu dużym szokiem, zwłaszcza jeśli towarzyszą temu czynniki takie jak:
- wysoka aktywność fizyczna (obejmująca wysiłki o wysokiej intensywności),
- jednoczesne obniżenie spożycia energii (czyli to o czym była mowa w poprzednim akapicie),
- niskie spożycie sodu (o tym więcej w kolejnych akapitach).
Dla wielu osób dieta niskowęglowodanowa to taki sposób odżywiania, który zakłada zmniejszenie spożycia produktów węglowodanowych przy zwiększeniu udziału produktów będących źródłem… białka. Taki sposób myślenia może się okazać zgubny w skutkach, prowadząc do sytuacji w której np. udział energii z protein w diecie przekracza 30 – 40%, sięgając 3 – 4g na kg masy ciała lub nawet – więcej. Niestety, taka dieta nie służy ani zdrowiu, ani też ogólnie nie jest dobra dla formy sportowej, bo może negatywnie wpływać na wydolność fizyczną. Zbyt wysokie spożycie białka prowadzi do nadmiernego obciążenia układu enzymatycznego zajmującego się neutralizacją toksycznego amoniaku (powstającego podczas metabolizmu aminokwasów) w mocznik. Zmniejszenie podaży protein do pułapów nieprzekraczających 2 – 2,5g na kg masy ciała i zwiększenie spożycia tłuszczu może być krokiem w dobrym kierunku.
Chociaż sól dziś przedstawiana jako trucizna, której wszyscy na około się boją, to warto wiedzieć, że tak naprawdę dostarcza ona bardzo ważnego składnika mineralnego jakim jest sód. Osoby aktywne fizycznie w trakcie wysiłku mogą tracić naprawdę spore ilości sodu, a niedobory tego pierwiastka nie tylko obniżają zdolności wysiłkowe, ale także wpływają na samopoczucie i mogą być szkodliwe dla zdrowia.
Osoby, które opierają swoje menu jedynie na nisko przetworzonych produktach żywnościowych, a przy tym nie używają soli, narażone są na doświadczenie przykrych objawów takich choćby jak osłabienie i zawroty głowy. Charakterystycznym symptomem wskazującym na taką przyczynę obserwowanych symptomów jest tzw. hipotonia ortostatyczna, czyli zawroty głowy pojawiające się po gwałtownej zmianie pozycji. Stanu tego można doświadczyć kucając i następnie szybko się podnosząc. Można wykonać test w zaciszu domowym, jeśli pojawią się zawroty głowy, to warto lekko dosolić potrawy i powtórzyć próbę.
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.