Na początku nie widzimy w tym wielkiego problemu, ale po pewnym czasie patrzymy na dawne zdjęcia, stajemy przed lustrem i na głos stwierdzamy - to niemożliwe… I zaczynamy zachodzić w głowę, jak mogło dojść do takiej sytuacji, skoro na co dzień przecież ani się nie objadamy, ani nie leżymy całymi dniami przed telewizorem, ani też nie bazujemy tylko na kiepskiej jakościowo żywności...
Święta odciskają wyraźne piętno na naszej sylwetce - to fakt. Osoby, które trenują mogą przytyć podobnie, co osoby nieaktywne fizycznie. Nie oznacza to oczywiście, że wysiłek fizyczny nie ma żadnego wpływu na masę i skład ciała, a jedynie, że nie jest w stanie ochronić przed skutkami świątecznej żarłoczności. Wszystkie szczególne wydarzenia w naszym życiu sprawiają, że patrzymy na drobne grzeszki bardziej łaskawym okiem. No bo przecież „jeśli raz pozwolę sobie na więcej, nic się nie stanie”… Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że po Świętach może nas być więcej nawet o 5 dodatkowych kilogramów!
Co gorsza święta wcale nie kończą się na Wigilii, na której siłą rzeczy konsumujemy głównie wieczorem. Przed nami kolejne dwa dni słodkiego obżarstwa na śniadanie, obiad i kolację. Zapewne wtedy przekroczymy nasze dzienne zapotrzebowanie na energię nawet 3-krotnie!
Pozbycie się nadbagażu może stanowić dla wielu osób problem. Warto więc wziąć pod uwagę możliwość, iż święta odcisną trudne do zniwelowania piętno na sylwetce przy okazji jeszcze – podnosząc ciśnienie tętnicze krwi. Oczywiście efekty te nie są nieuniknione. Mało tego, wcale nie trzeba odmawiać sobie wszelkich kulinarnych uciech. Warto jedynie do kwestii związanych z konsumpcją podejść w taki sposób, by nie dać się nadmiernie ponieść swojemu łakomstwu. Tu nie ma wielkiej filozofii, kluczem jest umiar i zdrowy rozsądek, ale umiar - przede wszystkim.
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.